Pewnie myślisz, że to kolejny nagłówek, mający przyciągnąć Twoją uwagę. Bo przecież jak można tyle przytyć prowadząc blog o zdrowym stylu życia? 😀 Otóż można, i to całkowicie nie przypadkiem. To jeden z najważniejszych tekstów w moim życiu. Chcę nim pokazać Ci, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi oraz że nie ma sytuacji bez wyjścia.
Zastanawiasz się po co ten post? Przecież mogłam zataić przed Tobą fakt nabycia sporej ilości kg i dalej beztrosko prowadzić sobie blog, nie narażając się na negatywne komentarze i nie wychodząc ze swojej strefy komfortu. Jednak ja chcę być zawsze SZCZERA ze sobą oraz swoimi czytelnikami, bo bardzo ich szanuję za poświęcony mi czas i za to, że tu są. Dlatego przed Tobą sama prawda i tylko prawda i jestem gotowa na każdy komentarz z Twojej strony.
Przytyłam 13kg w ciągu ok. pół roku, z 57kg na 70kg przy 170cm. Według kalkulatorów BMI to już tylko 2kg od nadwagi! Co prawda wcale się tak nie czuję (rozłożyło się jakoś równomiernie… :D) i akceptuję siebie całkowicie, jednak parę razy już słyszałam ostatnio „ale przytyłaś”, co nie jest za miłe 🙂 Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek mogę tak przytyć, metabolizm raczej zawsze mi sprzyjał, ale cóż, z wiekiem chyba będzie już tylko gorzej, więc lepiej zadbać o to zawczasu 😉
Jak myślisz, dlaczego ostatni post na tym blogu jest z kwietnia (5 miesięcy temu!)? Waga rosła, a ja czułam się coraz bardziej pozbawiona motywacji do tego, aby mówić Ci cokolwiek o zdrowym stylu życia, skoro sama go nie prowadziłam. Jedynie raz na jakiś czas wrzucałam coś na fanpage, abyś całkowicie o mnie nie zapomniała, bo wiedziałam w głębi serca, że kocham blogować i że będę chciała do tego wrócić. Nadszedł więc czas na rachunek sumienia.
Jak to się stało?
Spokojnie, na pewno nie od przepisów znajdujących się na moim blogu. W zasadzie przez ostatnie pół roku pewnie policzyłabym na palcach obu rąk, ile razy z nich skorzystałam – aż wstyd! No dobra, więc jak w końcu do tego doszło? Przyczyn jest kilka:
- Stres. W ciągu ostatnich 6 miesięcy, będąc jeszcze na DZIENNYCH studiach, szukałam pracy i brałam udział w kilku wieloetapowych rozmowach rekrutacyjnych. Zdobyłam pracę, w której jestem odpowiedzialna za międzynarodowy projekt na 7 krajów dla wielkiego klienta, a w tym samym czasie trwała sesja na studiach i pisanie pracy dyplomowej. Za to tuż po obronie przyszła pora na kolejny duży projekt – wyprowadzka od rodziców (najcudowniejszych i najukochańszych, ale kiedyś musiało się to stać – 25 lat to idealny moment). Kiedy dzieje się na raz aż tyle rzeczy i nie ma się wyrobionych odpowiednio mocnych, zdrowych nawyków (nad czym będę solidnie pracować), niestety dbanie o zdrowie spadło samoistnie na dalszy plan. Głupie to strasznie, bo nawet samo zdrowe odżywianie (nie wspomnę o ruchu) daje jeszcze więcej energii do działania.
- Brak czasu (choć teraz wiem, że to wymówka), przez co brak jakichkolwiek ćwiczeń – były tylko spacery czy zwiedzanie podczas weekendowych wypadów, okazjonalny badminton czy ping-pong na świeżym powietrzu. Częstsze jedzenie na mieście, niekoniecznie zdrowych rzeczy (burgery, tłuste przysmaki kuchni polskiej lub mączno-serowe przysmaki kuchni włoskiej). Często nie było nawet czasu (albo sił) na ugotowanie pożywnego posiłku w domu, no to wtedy co? Burgerek lub pizza z dowozem pod same drzwi, no bo szybciej przecież.
- Moja miłość do słodyczy rosła wprost proporcjonalnie do ilości stresu, a że cukier mocno uzależnia, skończyło się na tym, że słodka przekąska gościła w moim brzuszku chyba codziennie… W końcu batonik czy drożdżówka to najlepsze przekąski w biegu, prawda? 😉 A przecież mam tutaj tyle przepisów na pyszne zamienniki!
I choć ten okres w moim życiu był naprawdę zwariowany i chyba nigdy nie działałam na tak wysokich obrotach, to teraz wiem, że większość z tych przyczyn to tylko wymówki. Mocno wierzę, że jak się czegoś chce, to można. I jeżeli priorytetem jest zdrowie, to zawsze znajdzie się czas na zrobienie pożywnego posiłku czy treningu. Z pewnością też będę musiała popracować nad swoimi nawykami, w końcu nie będzie łatwo wymienić wieczorny seans filmowy z kalorycznymi przekąskami na wieczorny trening. Ale jak trzeba to trzeba! A na seanse też znajdzie się czas, tylko już bez czekolady i chipsów tym razem 😀 Wierzę, że da się zdrowo odżywiać nawet prowadząc intensywny tryb życia.
No dobra, więc co z tym zrobię?
„Odchudzanie na spontanie”!
Oficjalnie rozpoczynam 9-miesięczny proces powrotu do swojej wagi, który będę regularnie opisywać w cyklu postów „Odchudzanie na spontanie” – cel 70 kg → 57 kg (-13 kg w 9 miesięcy = tylko 1,5 kg na miesiąc, co daje bardzo wolne i zdrowe tempo – tylko takie Wam polecam (unikajcie drastycznych diet i katorżniczych treningów). Z wagą 57kg czułam się najlepiej w swoim życiu, dlatego chcę do niej wrócić. Dla jednych to za mało, dla innych pewnie wciąż za dużo (choć to już niezdrowe przekonanie), ale chodzi o to, abyśmy to MY czuły się doskonale w swoim ciele, czy ważąc 57 kg czy 70 kg 🙂
Dlaczego „na spontanie”?
- Zdrowa, smaczna dieta bez przetworzonych produktów. „Na spontanie”, więc bez super-dokładnego liczenia makroskładników oraz nadmiernego wyliczania kalorii. Kontrolnie 1-2 dni w tygodniu podliczę kaloryczność dziennego jadłospisu aby wiedzieć, że jest na dobrym torze (ok. 1800 kcal na etapie redukcji).
- Ograniczenie jedzenia na mieście, ale nie całkowita rezygnacja. Zwyczajnie stawiam na wybieranie zdrowszych pozycji z menu. Pewnie parę razy przez te 9 miesięcy ciężko będzie uniknąć burgera na spotkaniu ze znajomymi (bo wszyscy je uwielbiają!), jednak wtedy po prostu zamówię go bez frytek i słodkiego napoju.
- Słodycze jak najbardziej dozwolone! 😀 Ale TYLKO te zdrowe, z tutejszych przepisów 🙂 Jako drugie śniadanie lub podwieczorek, lecz nie jako podjadanie między posiłkami. Nie chcę już wracać do jedzenia sklepowych słodyczy, bo zdecydowanie za szybko uzależniają. Jeżeli będzie też jakaś okazja do świętowania (choćby urodziny najbliższych), to nie odmówię Mamie czy Babci kawałka ciasta (ale nie pięciu tym razem :D). Zdrowy rozsądek przede wszystkim.
- 3-4 treningi w tygodniu, w zależności od ilości obowiązków. „Na spontanie”, więc treningi będą takie, na jakie danego dnia będę miała ochotę, siłę i nastrój (nie pójdę biegać w ulewę, bo tak miałam zaplanowane, tylko poćwiczę w domu, pójdę na squasha, basen lub yogę – grunt to słuchać swojego ciała). Bez wymówek.
Start oczywiście dzisiaj! Nie od poniedziałku, nie od nowego miesiąca, nie od jutra, ani nie od Nowego Roku. Dzisiaj! I tak jest najlepiej 🙂
A co z blogiem?
Chcę dalej prowadzić bloga z wcześniejszą radością i satysfakcją, inspirować Was i dostawać od Was cudowne, ciepłe wiadomości z podziękowaniami. Chcę zaskakiwać najbliższych kulinarnymi fit eksperymentami i dzielić się nimi z Wami tutaj. Chcę pokazać Wam, że zdrowy styl życia da się wpleść nawet w bardzo intensywny harmonogram dnia, oraz że to naprawdę nic trudnego i nieprzyjemnego. W końcu zdrowe jest czadowe! 🙂
Blogowanie od samego początku dawało mi ogrom szczęścia i codziennej radości, chcę powrócić do regularności i częstszego kontaktu z Wami, na co pozwoli mi ten post – odblokuję się mentalnie, bo wiem, że jestem tylko człowiekiem i każdej z nas zdarza się mieć trudniejszy okres w swoim życiu (choć dla mnie ten okres był przecudowny i mega rozwojowy, no tylko ta waga… :D).
Podsumowanie
Jestem pewna, że „odchudzanie na spontanie” przyniesie mi wiele radości i satysfakcji, będzie dobrą zabawą oraz ciekawym doświadczeniem, a dla Was będzie źródłem inspiracji oraz motywacji do codziennych zdrowszych wyborów, aktywności i dbania o swoje zdrowie. <3
Na koniec chciałam jeszcze podziękować mojemu ukochanemu, który ani razu nie dał mi do zrozumienia, że przytyłam i ciągle powtarzał, że wyglądam bosko. Mam nadzieję, że Wasi faceci też mówią Wam to codziennie! 🙂 Misiak oczywiście dołącza do mnie w walce o zdrowe nawyki na całe życie, a to bezcenne wsparcie, bez którego byłoby wyjątkowo ciężko. <3
Przeczytałaś ten elaborat do samego końca, dlatego chciałabym podziękować przede wszystkim TOBIE – za to, że tu jesteś! Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej! 🙂
20 komentarzy
Ach, jak ja to znam… Przeszłam przez coś podobnego – stres, dużo obowiązków brak czasu i ochoty kiedy wszystkie obowiązki się zwalają na głowę, słodycze, fastfood itp…
Wszystkiego dobrego na Twojej 9miesięcznej drodze 🙂 Życze Ci abyś finalnie była zadowolona z siebie, będę śledzić Twoje poczynania i trzymać kciuki 🙂
Nadmiar obowiązków rzeczywiście jest sporym problemem, ale widzę teraz nawet po sobie, że to kwestia priorytetów – jeżeli zdrowy styl życia jest wysoko na naszej liście rzeczy ważnych, zawsze znajdzie się czas na jakiś trening czy przygotowanie czegoś zdrowego do jedzenia. 🙂 Mam nadzieję, ze Tobie również udało się już zapanować nad słodyczami i fastfoodami! <3 No i dziękuję serdecznie za wsparcie! 🙂
Przeczytałam sobie Twój wpis wczoraj wieczorem i poczułam, że jestem jakoś „blisko” Twojej historii i też zabieram się za powrót do swojej ulubionej wagi, w której czuję się najlepiej, choć na blogu paradoksalnie pojawiają się zdrowe przepisy. W sumie odżywiam się zdrowo, ale zbyt często zdarzają się tłuściutkie „cheat meal’owe”.
Marta, bardzo bardzo trzymam kciuki! Jesteśmy tylko ludźmi i pokazałaś, że jesteś „ludziem” 🙂 Powodzenia! Ćwiczmy!
Ola, dziękuję Ci bardzo za przemiłe słowa! <3 Cheat meal'e rzeczywiście bywają zdradzieckie i u mnie często zmieniały się w cheat day... 😀 Czas odzyskać nad tym kontrolę. 🙂 W takim razie ja również trzymam kciuki za nas obie, powodzenia! 🙂
Cześć Marta! przeczytałam dokładnie tego posta – bardzo Ci kibicuję! Twoja historia pokazuje, jak ważny jest zdrowy styl życia, a nie tylko zdrowe odżywianie 🙂 Poza tym pokazuje jak straszne jest uzależnienie i siła nawyku. Wyobrażam sobie, że im więcej jadłaś tych niezdrowych rzeczy tym trudniej było Ci przestać… Ale… skoro nawyki są tak silne w tą złą stronę to oznacza, że mogą być silne także w tą drugą 🙂
Będę śledzić Twoje poczynania i przyłączam się do nich. Moja sytuacja była trochę inna – ja ostatnio dużo schudłam (musiałam stosować bardzo restrykcyjną dietę ze względów zdrowotnych) i byłam tym zachwycona oczywiście (9 kg w 3 miesiące; wzrost 160 cm; pod okiem dietetyka i lekarza). Natomiast taka dieta spowodowała u mnie drastyczne obniżenie estrogenów 🙁 i musiałam zacząć przyjmować te hormony w formie tabletek. I… zaczęło się tycie 🙁 Wciąż zdrowo się odżywiam, ale rzeczywiście coraz częściej pozwalam sobie na niezdrowe przekąski i jedzenie wieczorami. Mimo, że ewidentnie przyczyną mojego przybierania na wadze są przyjmowane hormony, to chcę jednak z tym walczyć – nie chciałabym zaprzepaścić tego, co udało mi się ostatnio wypracować! Będzie to o tyle trudne, że moja dieta serio nie jest wysokokaloryczna i nie zawiera cukru + bardzo dużo ćwiczę. Ale liczę, że odpowiednie wypracowanie nawyków + silna wola pomogą 🙂 🙂 🙂 Mam nadzieję, że uda mi się więcej nie przytyć! A może wrócić do wagi sprzed 2 miesięcy :)? W każdym razie będziesz dla mnie dodatkową motywacją!
Zapraszam Cię na mojego bloga – może i jak Tobie trochę pomogę. Też nie jestem dietetykiem, ale na bazie swoich doświadczeń i wiedzy jaką ostatnio zdobyłam – trochę na temat zdrowego odżywiania już wiem 🙂 🙂 Może coś Cię zainspiruje!
https://theaverageladyblog.wordpress.com/
Pozdrawiam Cię ciepło i powodzenia!
Asia, bardzo Ci dziękuję za ten wyczerpujący komentarz oraz wsparcie! 🙂 Trzymam kciuki także za Ciebie i bardzo się cieszę, że jesteś pod opieką lekarza, gdyż z hormonami nie ma żartów. Pamiętajmy zawsze, że zdrowie jest najważniejsze. <3 Życzę nam powodzenia w budowaniu tych dobrych nawyków i gratuluję bardzo ciekawego bloga! 🙂
Zdecydowanie zostanę na dłużej – nie po to, żeby rozliczać się z każdego kilograma i z każdej zjedzonej kalorii, ale żeby wspierać i samej się motywować 🙂 Dziękuję za szczerość i odwagę oraz życzę dużo siły, energii oraz optymizmu!
I brawa dla towarzysza życia – oby więcej takich! 🙂
Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj dla siebie bardzo dużo motywacji i inspiracji! 🙂 Serdecznie dziękuję za bardzo miłe słowa – w imieniu swoim, jak i w imieniu mojego towarzysza życia! <3
To zaczynamy razem! Wlaśnie upiekłam Twoje brownie czekoladowe z fasoli i jest geeenialne! A ja do zrzucenia też mam 8-10 kg, ktore niestety przytyłam przy kontuzji kolana. Może razem będzie raźniej 😀
Supeeer! <3 Bardzo się cieszę, że brownie zasmakowało i mam nadzieję, że znajdziesz tutaj dla siebie jeszcze wiele pysznych przepisów. 🙂 Oczywiście, że razem jest raźniej. 😀 Dlatego trzymam mocno kciuki za nas obie! 🙂
Trafiłam tu niedawno, juz nie pamietam czy szukałam jakiegoś przepisu i wyskoczyłaś w pierwszych trzech propozycjach googli czy może przybyłam tu z instagrama – nie pamietam, ale nie jest to istotne. Jestem bardziej instagramowa niż blogowa, wiec to tam zaglądam codziennie, ale gdy oddałaś link do tego postu pomyslałam ze muszę go przeczytać. Dopiero dziś udało mi sie znaleźć chwile. Bardzo dobry post! Przede wszystkim szczery, a mysle ze dużo osób może sie utożsamić z Twoja historia. Ja od dwóch miesięcy walczę, niestety bez skutków. Nienawidzę wakacji (serio!), bo zawsze sie wtedy rozregulowuje, a powrót do „normalnego” trybu jest dużo cięższy niż wyjście z niego. Motywacje niby mam i nawet dobrze mi idzie ale potem jest ten moment gdzie nie wyrabiam (psychicznie) i psychika ratuje sie zjedzeniem lodów lub nutelli. Wiem, niezbyt to mądre. Tym bardziej ze mam pełna świadomość tego ze ruch+zdrowe żywienie=masa wygeneruj ktorej mi tak brakuje. Ale zacząć i wpędzić te machinę w ruch cieżko… Czekam na nastepne wpisy, no i przede wszystkim życzę powodzenia, zarówno Tobie jak i sobie! 😀
Bardzo się cieszę, że tutaj trafiłaś i mam nadzieję, że zostaniesz na znacznie dłużej! 🙂 Dziękuję za miłe słowa, każde wsparcie jest na wagę złota. <3 Co do wakacji, według mnie powinien to być taki okres, gdzie trzeba po prostu odpocząć od wszystkiego, więc myślę, że są warte tych paru grzeszków, na które nie ma co się złościć. 🙂 Fakt, ciężko wpędzić tę machinę w ruch, ale jak już się uda, to leci z górki. Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj dla siebie dużo smacznych przepisów, którym uda się zastąpić lody czy Nutellę, a niektóre z nich naprawdę mogą z tymi łakociami konkurować! 😀 Trzymam za nas kciuki i zapraszam częściej! 🙂
Marta! Nawet nie wiesz jak bardzo to rozumiem. Obecnie również dobiłam do podobnej wagi orzy podobnym wzroście. Dla mnie to oznaczało plus 6kg rownież w rekordowym czasie (4 miesiące). I tez prowadzę bloga o zdrowym jedzeniu. Ale w miedzy czasie miałam slub, wyjazd poślubny, mnóstwo spotkan ze znajomymi, intensywny okres w pracy i odbiór nowego mieszkanie i jego planowanie/ogarnianie ekip. Hardcore i duzo za duzo wszystkiego. Ale czasem takie jest życie i tak naprawdę trudno narzekać na rzeczy typu slub i nowy dom 😉 Natomiast wszystko razem nałożyło sie mocno na stres, i mało ruchu i duzo jedzenia „pomiędzy” nawet jesli obiady były z bloga i nawet słodkie przekąski czasem tez to wieczorem wjeżdżała pizza i wino na poprawę humoru i relaks..
Bardzo Ci jestem wdzięczna za ten post. Zaczęłam go czytać jak opublikowałas, i nie miałam wtedy czasu na całość i komentarz ale wiedziałam ze musze wrócić by to napisać.
Jestem ciekawa Twoich efektów – dla mnie to świetna motywacja i mam nadzieje ze nie zostawię w tyle za Tobą 😊😊😊
Buziaki!
Lila
Jejku, to rzeczywiście też dużo się u Ciebie działo! Ale za to ile przyjemnych rzeczy! 🙂 Skądś znam tę wieczorną pizzę i inne smakołyki w ramach relaksu… 😀 Ale już wszystko wraca na dobre tory. 🙂 Bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz oraz cenne wsparcie. Mam nadzieję, że uda mi się dostarczać choć trochę motywacji do działania, no i życzę nam powodzenia! <3
Trzymam kciuki! Ja tez zabieraz sie za siebie, jestem po drugiej ciazy i niestety kilka kilo zostalo, ale ciesze sie ze trafilam na tego bloga bo uwielbiam slodycze a teraz moge jesc je w zdrowej wersji!
Bardzo dziękuję za kciuki! 🙂 I strasznie się cieszę, że mogę pomóc w zamianie słodyczy na te zdrowsze i równie pyszne. Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj dla siebie wiele smacznych inspiracji! <3
Jak ja bardzo odnajduje tutaj siebie…może też uda mi się coś zmienić! Powodzenia! Trzymam mocno kciuki😊
Marta, nie mogę się powstrzymać… odchudzanie przez 9 MIESIĘCY! 😉
Trzymam kciuki!!
Tak to juz jest ze stresem, ze niektorzy od niego tyją, a inni wprost przeciwnie, w każdym przypadku jest to niezdrowe. Kiedys w wyniku stresu schudłam 10 kg. Mialam tak szarą cerę i złe samooczucie, ze stres przerodzil sie w powazne problemy ze zdrowiem. Za szybko czlwoiek czasem zyje. Ale najwazniejsze to miec tę świadomosc, ze trzeba cos zmienic. Fajnie, ze sie akceptujesz – to jest super 🙂 Pozdrawiam ! :d
Trafiłam przypadkiem na ten tekst, szukając materiałów o przytyciu, bo sama próbuję odzyskać zgubione kilogramy. Patrzę na Twoje zdjęcia i po przytyciu bardziej podoba mi się Twoja figura. 🙂 Jeśli jednak chcesz schudnąć, to trzymam kciuki, jako osoba zainteresowana zdrowym stylem życia na pewno robisz to z głową 🙂 A blog świetny, będę zaglądać.