Myślisz o przebiegnięciu swojej pierwszej dyszki, ale się boisz? Że to nie dla Ciebie, że nie masz wystarczającej siły czy kondycji? Że Cię wyśmieją za ten pierwszy, zapewne słaby czas? Spokojnie, też tak myślałam, i jak to z obawami bywa – można je o kant tyłka potłuc. 😉 Postanowiłam udowodnić sobie, że jestem silna i że mogę wszystko, jeżeli wystarczająco mocno tego chcę. I Ty też możesz, chodź, udowodnię Ci to.
10km to bardzo długi dystans dla osób zaczynających przygodę z bieganiem – w końcu to średnio ponad godzina NIEUSTANNEGO biegu. Nie wiem jak Ciebie, ale mnie, mimo że kocham aktywny tryb życia, ta wizja bardzo przeraziła.. 😀 Zwłaszcza, że jeszcze niecałe 1,5 miesiąca temu nie potrafiłam biec dłużej niż 38 minut (5km). I jak to we wszystkim bywa…
…kluczem do sukcesu jest odpowiednie przygotowanie.
40 dni przed biegiem usiadłam i rozpisałam dzień po dniu swój plan treningowy. Jeżeli dopiero całkowicie rozpoczynasz przygodę z bieganiem, koniecznie wydłuż ten czas przygotowań do około 2-3 miesięcy (nie powinniśmy zwiększać dystansu więcej niż 10% tygodniowo), aby nie nabawić się kontuzji i nie zrazić do biegania. Pierwszy tydzień biegałam tylko na czas – 45 minut w wolnym tempie. W drugim tygodniu starałam się przekraczać moją życiową granicę czyli 6km. W trzecim tygodniu celem było dobicie do 7,5km. W ostatniej fazie dobiłam do 8,5km. 2 dni przed biegiem jeszcze wesele.. 😀 Po weselu, dzień przed biegiem szybkie 5km na rozgrzewkę.
Eat pasta run fasta
O tym, co jeść przed bieganiem, na pewno stworzę osobny, obszerny post. Ale zdecydowanie niezastąpionym źródłem energii, nieobciążającym mojego żołądka jest BIAŁY makaron. Z różnymi warzywkami, na 3h przed biegiem sprawdzał się idealnie. Nie miałam kolki ani zgagi, jedzenie nie latało mi po całym żołądku (tu trzeba pamiętać o odpowiednio długim odstępie między jedzeniem a bieganiem), czułam się lekko i miałam dużo energii. A biały makaron i tak od razu spalamy dziewczyny, więc nie ma co się martwić, że jest mało fit. 🙂 W dzień biegu zjadłam taki obiad 4h przed startem, aby mieć pewność, że już nic nie stanie mojemu żołądkowi na drodze.. 😀
Bez rozgrzewki ani rusz
Jestem przekonana, że tylko dzięki temu, że przed dyszką rozgrzewałam się łącznie z 30 minut, nie nabawiłam się żadnej kontuzji po drodze, mimo że na 9km kostka u nogi zaczęła mi się trochę dawać we znaki. Przed każdym masowym biegiem organizowana jest rozgrzewka grupowa, polecam z całego serca wziąć w niej udział, a później jeszcze dogrzać poszczególne partie ciała, które najczęściej narażone są na kontuzje – kolana, kostki i biodra. Jestem pewna, że bez porządnej rozgrzewki Twoje ciało odmówi Ci posłuszeństwa już na 3 kilometrze.
Jak to wygląda na masowym biegu?
W Rossmann Run w tym roku wzięło udział ok. 5 tysięcy osób – sporo prawda? Na szczęście organizacja nie zawiodła. Już podczas rejestracji trzeba było zapisać się do odpowiedniej strefy czasowej – ja wybrałam 5, ostatnią – powyżej 55 minut. Na miejscu każda strefa była oznaczona wielkim znakiem, więc nie było problemu z odnalezieniem się. Wiem, że takie dzikie tłumy mogą niejedną osobę przytłoczyć, dlatego jeżeli to Twój pierwszy raz, wystartuj ze znajomymi – będzie Ci raźniej. Ja biegłam z kumpelką (Ola, wiem, że to czytasz, buziaki! <3) i potwierdzam, że fajnie mieć kompana. Co mnie w biegu urzekło najbardziej?
Nogi same niosą na fali kibiców
Kiedy słyszysz doping nieznajomych osób na trasie, które kibicują Ci z całego serca, masz wrażenie jakby nogi same Cię niosły, mimo ogromnego zmęczenia. Coś pięknego! Już dla samej tej atmosfery zdecydowanie warto przystąpić do takiego biegu. Ludzie wystawiają ręce, a Ty zbijasz kilka piątek pod rząd niczym gwiazda świata biegaczy, no wspaniałe uczucie! 😀
Najtrudniejszy moment
Było ich kilka – w tym dniu było 28 stopni w cieniu, co sprawiło, że w sumie cały bieg był trudnym momentem samym w sobie. 😀 Zmęczył mnie już 1 kilometr, bo nie mogłam złapać porządnego oddechu. Kolejny kryzys dopadł mnie, kiedy zobaczyłam tabliczkę z napisem 3km, a byłam pewna, że to już co najmniej 6 za mną, haha.. 😀 Poza tym, mimo dobrego nawadniania kilka dni przed biegiem, bardzo żałowałam, że nie wzięłam ze sobą butelki wody na drogę – była ona dopiero na 5 kilometrze, kiedy ja już myślałam, że padnę z pragnienia. Ale to uczucie orzeźwienia było najprzyjemniejsze w moim życiu.. 😀 Woda dodała mi skrzydeł i tak leciałam, aż dopadło mnie największe zmęczenie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam – na 8 kilometrze. Nie wiem, czy żele energetyczne faktycznie działają, ale marzyłam wtedy o takim, na pewno wypróbuję podczas kolejnego biegu. Nieopisana była tu pomoc współzawodniczek, które krzyczały, żeby się nie poddawać i że damy radę, moc wróciła od razu! Na 9 kilometrze kostka dała mi się we znaki i czułam, jakby nogi zamieniały się w 2 kamienie, ale ta świadomość, że już taaak blisko nie pozwoliła odpuścić. Kilkanaście sekund szybkiego marszu i kilka obrotów kostkami zdecydowanie pomogło, no i poleciaaałam! Aż do samej mety, z 10-sekundowym sprintem na samym końcu, znowu dzięki kibicom! 😀 Kiedy usłyszałam, jak moi niezastąpieni Rodzice drą się wniebogłosy „Marta dajeeeesz!”, poczułam, że mogę wszystko! Co tu dużo gadać, tej atmosfery po prostu trzeba doświadczyć na własnej skórze.
Pierwszy medal smakuje najlepiej
Kiedy osiągasz tak bardzo upragniony cel, w który włożyłeś długie godziny ciężkiej pracy, determinacji i silnej woli, czujesz, że już nic nie jest w stanie Cię zagiąć. A uwierz mi, dla tego uczucia warto się poświęcić! <3 Czekają Cię długie treningi, hektolitry wylanego potu, wiele chwil zwątpienia i zmęczenie. Nie mówię, że będzie łatwo, bo na początku nigdy nie jest. Ale w momencie, kiedy pierwszy medal zawiśnie na Twojej szyi, będziesz chcieć więcej i więcej. W końcu nie ma nic bardziej fascynującego, niż pokonywanie swoich własnych granic słabości! Ja tam już snuję odległe plany o półmaratonie, choć na samą myśl o 21km boli mnie dosłownie wszystko… 😀 Ale to właśnie w takich chwilach czuję, że żyję i gwarantuję Ci, że poczujesz to samo. <3
Zapraszam na krótką fotorelację z biegu, tym razem bez lustrzanki, bez przepięknych zdjęć i bez ogródek. 😀
To co, kiedy Twoja pierwsza dyszka? Trzymam mocno kciuki! A jeżeli masz ją już za sobą, koniecznie daj znać w komentarzu jak wrażenia! <3
3 komentarze
Gratuluję i zazdroszczę, pięknie, kobieto jesteś Wielka ;))
Dziękuję! <3
Aż ciężko powiedzieć że to jest fit tak smacznie wygląda że chętnie bym zjadła taką tartę ogólnie lubię robić tartę bo można ją zrobić z czym się tylko chce jest wiele przepisów na tartę a z rabarbarem to pewnie wersja na lato świetnie się prezentuje i pewnie jeszcze lepiej smakuje. Muszę sobie w ten weekend zrobić , dzięki za przepis